Dziś będzie znowu o prezentach:D Jakiegoś farta ostatnio pod tym względem mam, los jest łaskawy i wygrałam kolejne candy. W piątek w biegu pomiędzy pracą a pociągiem odebrałam przesyłkę nr 1 od Madzik. Pan z poczty jak mnie zobaczył to stwierdził, że tydzień beze mnie jest tygodniem straconym, ale chyba mu przyjdzie tydzień wymienić na dzień (w minionym tygodniu gościłam na poczcie 3 dni pod rząd) i wyraził zdziwienie, że teraz paczuszka a nie listowa przesyłka i co ja tak ciągle coś odbieram. Powiedziałam, że widać ludzie mnie lubią skoro prezenty ciągle przysyłają. No tak troszkę zaszalałam, a co. Oto co od Madzi dostałam:
widok całości poza częścią, która udała się ze mną w podróżczęść podróżna
a tu różne zbliżeniaPrzesyłka nr 2 odebrana została dziś pomiędzy pociągiem a domem. Ha! I to jak dostarczona! Nie wiem czy ktoś już tak miał. Po tajemniczych telefonach umówiłam się na odbiór przesyłki pod dworcem, a tam odebrałam ją z rąk przystojniaka:D Troszkę chyba zmieszany był faktem robienia za kuriera bo zaczął na środku chodnika otwierać paczkę i tłumaczyć, że on tak nie do końca wie co miało być w środku poza filiżankami, na które miał uważać i ślimolkiem. Chyba biedny myślał, że będę sprawdzać zawartość czy aby na pewno wszystko jest. Czy ja tak groźnie wyglądam? A w tak nietypowy sposób dostarczyła mi wygraną Kasia, poświęcając swojego małżonka. Kto jeszcze nie wie to informuję, że uwielbiam niebieski kolor i już sam fakt, że wszystko do wygrania było niebieskie, powodował nie lada euforię, a informacja o wygranej istne szaleństwo:D Oto moje cuda:
razemtu też doszło do rozczłonkowania zawartości. Mama kiedy zobaczyła ten worek od razu go zabrała, stwierdzając, że mi do niczego się nie przyda, jest jej i nie odda za żadne ludowe albo inne. Ledwo go do sfotografowania wyrwałam. Jestem na 99,9% pewna, że zapakuje w niego suszone grzyby i wywiesi w widocznym miejscu w kuchni. ( Na drugi raz przećwiczę cierpliwość i dopiero w domu będę otwierać paczki, bo to nie pierwszy raz kiedy coś mi mama "uszczknie"):D
I tu też seria zbliżeń:A lawendy to jest raczej na dwie filiżanki nie na jedną. Zaszalała Kasia.
Poza tym, rzutem na taśmę zamówiłam u niej jedno z dzieł, które tworzy, a które można obejrzeć klikając na czerwoną Kasię u góry. Ślimolek powędruje do pewnego jegomościa, który skończył niedawno miesiąc, a wredna ciotka nie odwiedziła go jeszcze zasłaniając się chorobą:DAle żebyście tak do końca nie zazdrościli, to uprzedzam, że zapłaciłam za to wysoką cenę. Dziś podczas obiadu coś mi w otworze gębowym chrupnęło, zabolało jak diabli, gorąc oblał, oko się zamgliło.... Jak już mi te objawy przeszły to wymacałam językiem, że ... nie mam zęba. To kruca nie jest śmieszne i nie cieszyć się, że go połknęłam. Na szczęście nie. No dobra nie tak do końca to był ząb, zęba dawno nie ma ale była koronka. Tak więc straciłam koronkę i teraz mam kikucik. Jutro czeka mnie wizyta u zębologa.
PS
Jutro pochwalę się gdzie byłam i co robiłam. Żeby nie było, że nic nie robię tylko prezentami się chwalę.
razemtu też doszło do rozczłonkowania zawartości. Mama kiedy zobaczyła ten worek od razu go zabrała, stwierdzając, że mi do niczego się nie przyda, jest jej i nie odda za żadne ludowe albo inne. Ledwo go do sfotografowania wyrwałam. Jestem na 99,9% pewna, że zapakuje w niego suszone grzyby i wywiesi w widocznym miejscu w kuchni. ( Na drugi raz przećwiczę cierpliwość i dopiero w domu będę otwierać paczki, bo to nie pierwszy raz kiedy coś mi mama "uszczknie"):D
I tu też seria zbliżeń:A lawendy to jest raczej na dwie filiżanki nie na jedną. Zaszalała Kasia.
Poza tym, rzutem na taśmę zamówiłam u niej jedno z dzieł, które tworzy, a które można obejrzeć klikając na czerwoną Kasię u góry. Ślimolek powędruje do pewnego jegomościa, który skończył niedawno miesiąc, a wredna ciotka nie odwiedziła go jeszcze zasłaniając się chorobą:DAle żebyście tak do końca nie zazdrościli, to uprzedzam, że zapłaciłam za to wysoką cenę. Dziś podczas obiadu coś mi w otworze gębowym chrupnęło, zabolało jak diabli, gorąc oblał, oko się zamgliło.... Jak już mi te objawy przeszły to wymacałam językiem, że ... nie mam zęba. To kruca nie jest śmieszne i nie cieszyć się, że go połknęłam. Na szczęście nie. No dobra nie tak do końca to był ząb, zęba dawno nie ma ale była koronka. Tak więc straciłam koronkę i teraz mam kikucik. Jutro czeka mnie wizyta u zębologa.
PS
Jutro pochwalę się gdzie byłam i co robiłam. Żeby nie było, że nic nie robię tylko prezentami się chwalę.
Wspaniałe prezenciki :) A coś mi mówi, że to jeszcze nie koniec wizyt w okienku pocztowym, pewnie w tym tygodniu też tam jeszcze pobiegniesz :D No i z niecierpliwością czekam na efekty wyjazdu :D
OdpowiedzUsuńAleś pani cudeńka dostała, no no ;)) Super :))
OdpowiedzUsuńTengel straszysz czy uprzedzasz?:D
OdpowiedzUsuńBa Aniu i to jeszcze nie koniec:D ale mam nadzieję że za kolejne nie będę musiała zapłacić zębami bo mi przyjdzie w pandę się zmienić:D
OdpowiedzUsuńMiłego użytkowania ;o))
OdpowiedzUsuńKoniecznie pokaż coś tam wyczarowała z tych candowskich wygranych ;o))
Madziuś już pokazałam:D
OdpowiedzUsuńno szczęściara z Ciebie, nie ma co
OdpowiedzUsuńps. uwielbiam Twoje poczucie humoru :)
Madziuś znowu wygrałam! Mitenki u Taitki:D:D:D:
OdpowiedzUsuńA myślałem, że jesteś hetero... /to tak a propos "wykorzystałam ją do granic możliwości"/ :P
OdpowiedzUsuńSmerfiu żeby życie miało smaczek ....
OdpowiedzUsuńślimaczysko jest genialne! takie kochane...
OdpowiedzUsuń